W tamtym roku w lipcu samica jeża uratowana przeze mnie spod kół samochodu, urodziła młode. Było ich cztery, ale jeden nie przeżył porodu. Na zdjęciu one już mają tydzień. :) Od góry z wystawioną łapką to Bakuś, obok czarnula, a ten dalej to Wędrowniczek. :)
A to jedno ze zdjęć z tego roku. Bakuś wyrósł na wesołego jeża, choć jest najmniejszy z rodzeństwa :) Uwielbia pić mleko, a za zsiadłe to może pogryźć. Wiem co mówię ;p
Tu na zdjęciu ta z ciemnym pyszczkiem to Czarnula, a ten jaśniejszy to Wędrowniczek. Czarnula jako jedyna z rodzeństwa miała ciemny pyszczek, stąd jej imię. Za to Wędrowniczka imię się wzięło, że zawsze biegał mi po całym pokoju w tą i z powrotem.
To jedyne zdjęcie jakie udało mi się zrobić dla mamy. Zośka jest nie ufna do ludzi, choć zaczęła się ze mną oswajać. Po zimie, gdy obudziła się ze snu zimowego, wywieźliśmy ją do lasu. Podobno u sąsiada wujka, niedaleko miejsca, gdzie została wypuszczona przychodzi jeż. Cóż jak wystawiasz mleko, a jeże uwielbiają je to na pewno spodziewaj się gościa ;)
Młode chcieliśmy oddać gdzieś na zdziczenie, ale odsyłano nas z kwitkiem. Więc tato zrobił dla nich sporą zagrodę u nas na podwórku i w starej budzie po psie zrobili sobie gniazdko. :)
Młode chcieliśmy oddać gdzieś na zdziczenie, ale odsyłano nas z kwitkiem. Więc tato zrobił dla nich sporą zagrodę u nas na podwórku i w starej budzie po psie zrobili sobie gniazdko. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz